Tomasz K. Augustyniak, poeta młody (rocznik 1968), acz ze znaczącym dorobkiem artystycznym, w swoim tomiku „Ćmy” prezentuje, mimo drobnych potknięć warsztatowych, sporą dawkę interesujących przeżyć intelektualnych i estetycznych (antyestetycznych) – swoje widzenie świata.
Poezja T. K. Augustyniaka to przede wszystkim negacja. Nie jest to jednak ślepa negacja głoszona przez subkulturę punk, z której to wierszowanie się wywodzi. Mimo turpistycznego sztafażu wierszy, odczytuję w nich mitologię Nietzschego. Owe tytułowe ćmy to ludzkość końca XX wieku, jak za czasów Nietzschego ogarnięta dekadencją, która by osiągnąć nowe paradygmaty określające sens jej istnienia, musi spłonąć w świetle nowych idei i wartości. Ów proces rozpocznie się (rozpoczął) z chwilą nadejścia ery Wodnika, w której ma wyłonić się nowy, lepszy człowiek, a cywilizacja przeniesie swoje punkty ciężkości z wartości materialnych na wartości duchowe.
Ćmą jest również bohater wierszy T. K. Augustyniaka. Z początku bezmyślnie pochłaniająca ohydę świata gąsienica, potem wylękniona poczwarka zamknięta w ciemnościach niewiedzy, wybierająca samotność, aby odkryć siebie, na koniec kiedy uświadamia sobie swoje ideały i dotyka swej duchowości, rodzi się motylem. Jeszcze jest to motyl nocy i ciemności (cywilizacji XX wieku), dąży jednak do światła objawienia, blasku olśnienia, w którym symbolicznie ginąc odcina się od tego świata, by znowu narodzić się innym, lepszym. To dążenie dom samozniszczenia, wydawać by się mogło podszyte Wojaczkiem, jest jednak dążeniem do osiągnięcia doskonałości przez bolesne złożenia na ołtarzu oczyszczającego ognia swojej poprzedniej osobowości (kultury). Ta przemiana, w której śmierć i narodziny są jednością, musi być bolesna, gdyż zyskując nowy, doskonalszy byt, tracimy bliski nam, choć nie chciany świat. (Prowincje Literackie, nr 4, 1993)