(1934-2010) poeta, prozaik, dramaturg, eseista, tłumacz literatury pięknej, krytyk literacki. Więcej…
Skromny zestaw tekstów nie upoważnia zapewne do ocen rozstrzygających. Pewne jest, wedle mego gustu, że materiału na samodzielny tomik poetycki jest w tym zbiorku za mało. Ale równie pewne jest, że jest to poezja szukająca własnej tożsamości i niekiedy znajdująca ją, co potwierdzają godne uwagi cechy i ryty ogólne. Choćby ryt liryzmu syntetycznego, tzn. notacji poddawać tylko rzeczy ważne, wymykać się gadulstwu. Stąd godna szacunku jasność zapisu, może aż nazbyt oschłego. Stąd rokująca rozwój specyficzna wyobraźnia składniowa, kiedy to zdanie w swej budowie złożonej powoduje obraz i przestrzeń dla niego. Stąd bardzo wyrafinowana umiejętność mówienia milczeniem.
Tyle zalet, a w sumie niedosyt. Otóż wiem, dlaczego tak jest. Po pierwsze dlatego, iż suma tych wierszy nie skomponowała się w całość, w budowlę, co mówić musi sobą, a nie tylko fragmentami. Po drugie dlatego, że w wierszach jest za mało ekspresji, może nawet agresji, to co nazywamy dynamiką, co nas – jako czytelników – wciąga dzięki swej sile i nieodpartości.
Tatak jest niezwykle zdolny i w równym stopniu – tak bywa – onieśmielony. Jego książkowy debiut to sprawa czasu i cierpliwości. Życząc tedy autorowi powodzenia nakłaniam mecenasów do publikacji torującego drogę arkusza poetyckiego. Proszę również om namysł nad uwagami, jakie poczyniłem na marginesach wierszy. Drobne retusze z wielu z nich uczynią rzeczy dobre. Znaczki mówią belfersko (ale uczciwie): v – średni, vv – dobry, vvv – bardzo dobry. Cieszy mnie, że znaczków górnych rejestrów jest dosyć sporo. (1985)