Tomik I. Naumowicz skłania mnie do refleksji nie tyle nad literaturą, co kondycją ludzką.
Bohaterka, a może bohaterki wierszy I. Naumowicz to zagubione kobiety, pełne lęku i melancholii. Nie są to kobiety A. Świrszczyńskiej – czujące swoją cielesność, świadome realiów, potrafiące przeżywać różne emocje. Kobiety I. Naumowicz to marzycielki, zalęknione istoty nawiedzane przez myśli samobójcze. Przygniata ich, jak mawia mój znajomy, „ból egzystencjalny”. To irracjonalne odczucie, mające swe źródło w bezradności wobec konfliktu oczekiwań, marzeń i rzeczywistości, prowadzić może właśnie do takich postaw. Świat realny jest odrzucany, gdyż nie spełnia naszych (czy na pewno realnych) oczekiwań, a wtedy przeżywanie tych negatywnych emocji, które są jedynym bliskim nam światem, staje się ważniejsze od działania.
Z pewnością poezja jest domeną przeżyć, emocji, ale poezja nie jest życiem – jest tylko przeżyciem, wrażeniem.
Wydaje mi się, że dla Autorki pisanie poezji nie jest tworzeniem literatury, ale raczej ucieczką przed swoimi problemami emocjonalnymi, jest rodzajem katarsis.
Tę tezę potwierdzają wiersze. Warsztatowe niedoróbki prawdopodobnie są wynikiem zbytniego zaangażowania emocjonalnego Autorki. Żaden poeta nie uniknie wątków biograficznych w swoich wierszach i tworzenie literatury jest pewnego rodzaju oczyszczeniem, jednakże inaczej rozłożone są akcenty. Poezja to przede wszystkim literatura, kreacja pewnej fikcji, panowanie nad słowem, zaś odreagowanie emocji to zadanie główne grafoterapii.
Mam nadzieję, że moja diagnoza nie znajdzie potwierdzenia w następnych tomikach I. Naumowicz. (Prowincje Literackie, nr 5, 1994)